Już skończyły się wakacje się skończył - Kartky "znów znalazłem ślady na podwórku widziałem je na tym starym malunku rozsypane tabletki w moim łóżku już nie chce mi sie żyć nie dzwońcie nigdy do mnie po pieniądze ani w sprawie starych akcji sprzed lat bo"
Zaczęły się upragnione przez wszystkich wakacje. Ale czy na pewno to czas wolny od wszelkich zajęć? U nas zapowiadają się dość pracowicie... W związku z nowym projektem, choć nieco przypadkiem, trafiły do naszego domu kostki . Dzięki firmie każdy z uczestników został wyposażony w komplet podstawowy i jeden losowy dodatek. Ale tylko mnie mogło się zdarzyć, że w czerwcowym szale wpisałam zamiast adresu szkolnego, domowy :) Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, kiedy kurier zapukał do drzwi, bezcenne. Ale nie o moim gapiostwie wpis ten będzie. Raczej o tym, co z niego wynikło. Otóż, Panicz, a zaraz za nim Panienka, dopadli nowych, interesujących sześcianów i zaczęli dopytywać. Co to jest? A dlaczego są obrazki? Co się z tym robi? I jeszcze jakieś sto innych, które umknęły niezapamiętane. Po dość oględnym wytłumaczeniu, do czego służą kostki, dzieci postanowiły spróbować swych sił. Pierwszy, rzecz jasna, wystąpił Panicz. Rzucił kostkami, wymyślił historyjkę, a następnie przeszedł do tworzenia na jej podstawie komiksu. Przyznam szerze, że jak na debiut, całkiem nieźle mu poszło. Gdybym miała ją odtworzyć, brzmiałaby mniej więcej tak: Pewien chłopiec, wraz z kolegą, postanowił pograć w planszówki. Zegar tykał, odmierzając czas do rozpoczęcia rozgrywki, kiedy chłopcy biegli z plaży do domu. A tam czekała na nich przygotowana przez mamę, która gotowała pyszny obiad, gra. Tego chłopcom było trzeba. Panienka ogranicza się na razie do bacznych obserwacji i odgadywania, co przedstawiają umieszczone na ściankach piktogramy (a pomysły ma niesamowite). Teraz dołóżcie do wymyślania opowieści całodniowy pobyt na półkoloniach i zajęcia logopedyczne. Odpoczywamy w wakacje? Tylko aktywnie :) Wakacje, znów będą wakacje Na pewno mam rację wakacje będą znów. Chodzę do szkoły miesiąc za miesiącem Zaraz będą święta, a w święta jest dobrze Potem już półrocze, stopnie każdy widzi No więc czemu tata chodzi i się dziwi Że jeszcze tylko: Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec i Wakacje, znów będą wakacje Oczywiście nie przez cały weekend i nie wszystkie ciężarówki pozostaną na parkingach, ale i tak kierowcy osobówek powinni odczuć to na drogach. Od dobrych kilku lat, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Transportu, w wakacyjne piątki, soboty i niedziele obowiązują okresowe ograniczenia w ruchu pojazdów lub zespołów pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 12 ton. Zakazy nie dotyczą oczywiście autobusów. Mniej ciężarówek spotkamy na drogach w każdy wakacyjny piątek w godzinach w soboty od do oraz niedziele od godziny do Te udogodnienia będą już od najbliższego weekendu i potrwają do końca sierpnia. Są jednak pewne odstępstwa - mogą jeździć ciężarówki przewożące artykuły spożywcze, żywe zwierzęta, przesyłki pocztowe, lekarstwa, czy towary niebezpieczne. Benzyna i olej napędowy na pewno na stacje benzynowe zostaną dowiezione i nie utkniemy w szczerym polu z powodu "wyschniętego" baku. Inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego będą sprawdzać, czy kierowcy przestrzegają zakazu. Jeśli trafią się tacy, którzy go zignorują, muszą liczyć się z mandatem od 200 do 500 złotych i przymusowym postojem do końca obowiązywania zakazu. Zdarza się to szczególnie kierowcom z zagranicy, przejeżdżającym tranzytem przez Polskę. Kierowcy osobówek będą mieli zatem nieco łatwiej. Choć pewnie bez korków i tak się nie obędzie, szczególnie na początku i pod koniec wakacji. Niektórzy zostawiają sobie wyjazdy i powroty na noc. Muszą jednak pamiętać, że wtedy niestety nie będzie luźniej. Drogi w weekendowe noce mogą być zatłoczone, gdyż w tym czasie właśnie kierowcy tych dużych pojazdów będą mogli jeździć. Więcej informacji o kontrolach kierowców i ciekawostki z dróg na Twitterze: i profilu AutorzyOnet: Poniżej przygotowaliśmy najciekawsze piosenki na Dzień Mamy i Taty dla dzieci. Tu są rączki, a tu nóżki. Tutaj okrąglutkie brzuszki. Tutaj oczka, a tu włoski. Tutaj są pyzate noski. Teraz w koło się kręcimy. Jeden ukłon też zrobimy. Mamie, tacie zaśpiewany, Jak my bardzo Was kochamy. Ref. Mamo, Tato z Wami nawet zimą piękne lato
20 marca 2018 „Już wakacje są za nami, szybko zbiegły letnie dni. Jesień staje przed oknami, jesień puka już do drzwi. Znowu cię witamy szkoło, bo nauki nigdy dość. W szkole zawsze jest wesoło i ciekawych rzeczy moc.” Inauguracja roku szkolnego 2015/2016 rozpoczęła się 1 września 2015 roku o godzinie Mszą świętą w kościele parafialnym, a następnie udaliśmy się do naszej szkoły. Po wprowadzeniu pocztu flagowego i odśpiewaniu hymnu narodowego pani dyrektor Marzena Kamińska wraz z gronem pedagogicznym powitała przybyłych uczniów, w szczególności klas pierwszych, a także rodziców, którzy towarzyszyli swoim dzieciom w tak ważnym dla nich dniu. Uczniom życzyła dobrego roku, pełnego sukcesów w nauce, po czym uczniowie udali się wraz z wychowawcami do swoich klas, gdzie otrzymali informacje na temat pierwszych dni w szkole. Opracowanie: /Janina Skrzypczak/

Tekst piosenki : Ref: Gorące wakacje, ciała opalane, nocne libacje i dziewczyny szalone. Kocham te klimaty, gorące wakacje. Drinki i słońce i wakacje wakacje / x2. 1. Płyniemy płyniemy, ale to nie jest łódka. Nie ma czasu na spanie, znowu leje sie wódka. Nadchodzi piękny weekend, a ja wsiadam do fury.

„Mamo, kup mi tę ciupagę!”. Wakacje to czas, gdy umysł dziecka jest „atakowany” przez marketingowców, jak nigdy. A może to wykorzystać na… wakacyjne kieszonkowe?Wakacje – czas, w którym dzieci są wystawione tak, jak nigdy na ekspansję marketingowców – to idealny moment na to, by młody umysł szybko nauczył się takich pojęć, jak: wartość pieniądza, kumulowanie oszczędności, potrzeba, zachcianka, pożyczka, opłacalność „inwestycji”… Wakacyjne kieszonkowe i edukacja wyniesiona z niego – to może być najcenniejsza pamiątka z tegorocznego urlopuKoronawirus nie ustępuje, ale – wbrew przewidywaniom – nie przeszkadza nam w tłumnym odwiedzaniu najpopularniejszych krajowych kurortów. Obawy przed zagranicznymi wycieczkami, tylko napędzają rodzimą turystykę, co najpewniej bardzo pozytywnie przełoży się na finanse właścicieli pensjonatów oraz hoteli w górach i nad morzem. A to z kolei napędzi zyski handlarzom pamiątkami. W Kołobrzegu czy Zakopanem nie da się przejść więcej niż 50 kroków bez ryzyka natknięcia się na budkę z kolorowymi gadżetami i wakacyjnymi również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]Gadżety te mają zwykle dwie nieodłączne cechy: nienaturalnie wysoka cena oraz umiarkowana (oględnie pisząc) przydatność w życiu codziennym. A mimo to, ku uciesze sklepikarzy, sprzedają się jak świeże bułeczki. Nie żebyśmy chcieli się z tego śmiać. Sami jesteśmy „ofiarami” tej brutalnej rzeczywistości wakacyjnej. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie kupił sobie magnesu na lodówkę w kształcie otwieracza do piwa, z napisem „Międzyzdroje”.Na wakacjach wydawanie pieniędzy przychodzi łatwiej – to żadna nowość. Aura mentalnego wypoczynku, niemyślenia o problemach, odsuwania trudnych spraw na „po urlopie” sprzyja finansowej beztrosce. Poziom naszej „bezbronności” zwiększa też fakt, że w wielu przypadkach celem „ofensywy” drobnych handlowców są nasze mamy twardych danych o tym, jaka część spontanicznych wydatków wakacyjnych (po odjęciu tych noclegowych i jedzeniowych) to te na rzecz dzieci, ale kto wie, czy nie większość. Większość tych wszystkich kolorowych, chińskich zabawek wystawionych na straganach ma za zadanie wzbudzenie chęci ich posiadania właśnie wśród najmłodszych. Potem już idzie łatwo: „Tato, kup tego kotka!”, a tato wyciąga trzy dychy i kupuje. „Przecież nie będę dziecku żałował”Wydawanie pieniędzy rodziców jest przyjemne. Dlatego wakacje to idealny czas na edukację finansową dzieckaTrudno obwiniać dzieci o chęć posiadania coraz to nowych gadżetów. Ale efekt jest zazwyczaj taki, że prędzej czy później pojawiają się frustracje i napięcia. Każda kolejna wydana złotówka na maskotkę – delfina, kulkę z automatu, czy ósmą ciupagę do kolekcji, powoduje u rodzica dyskomfort, a u dziecka apetyt na więcej. W końcu wydawanie pieniędzy rodziców to całkiem przyjemna powrocie do domu część z tych „skarbów” nawet nie zostaje wypakowana z walizki, a reszta znika gdzieś w czeluściach pudełek z zabawkami i nigdy więcej niej jest użyta. Jedynym trwałym efektem tych wydarzeń jest powiększenie dziury w domowym budżecie powakacyjnym. Bywa, że o kilkaset złotych, co jest kwotą nie do zatem zrobić, żeby nie przywozić z każdego urlopu sterty niepotrzebnych pamiątek, będących efektem marketingowej ofensywy działającej na nasze dzieci? Powiecie: jako miejsce wypoczynku wybierać odludzia bez straganów, szukać tras spacerowych poza promenadami. Ale można też po prostu podejść do tematu edukacyjnie i spowodować, że problem rozwiąże się najmłodszych lat warto przyzwyczajać dzieci do posiadania własnej gotówki i eksperymentowania z nią po swojemu. Takie „lekcje” przyjęte przez dziecko w wieku 6-8 lat pozostają w głowie na całe życie, a przy okazji dają satysfakcję i wymierne korzyści rodzicom. Wakacje są idealnym momentem na tego typu edukacyjne poczynania, bo po pierwsze: w tym czasie wszystkie naturalne pokusy konsumpcyjne w świecie dzieci się intensyfikują, a po drugie – rodzice mają więcej czasu, by edukację nie tylko zacząć, ale też nią „zarządzać”. Wakacyjne kieszonkowe to może być strzał w też: Revolut, najpopularniejsza w Polsce pozabankowa aplikacja finansowa, idzie po dzieci. Cieszyć się czy bać?Czytaj też: Czy bankowa aplikacja mobilna to dobry pomysł na Dzień Dziecka? Bank Pekao odpala PeoPay KIDSWakacyjny budżet malucha, czyli… kieszonkowe nad morzemW czasie wakacji warto umówić się z takim 6-latkiem (ale i ze starszym dzieckiem można), że będzie codziennie dostawał 10-20 zł do wydania według własnego uznania. Dziecko jest przeszczęśliwe, przynajmniej na początku, A potem? Potem to już dzieją się edukacyjne cuda. Młody umysł musi szybko nauczyć się takich pojęć jak: wartość pieniądza, kumulowanie oszczędności, potrzeba, zachcianka, pożyczka, opłacalność „inwestycji” rodzic? Rodzic jedyne co musi, to być konsekwentnym, choć to oczywiście też nie jest takie łatwe. Tym niemniej w ciągu tygodnia lub dwóch można przetrenować „na żywo” wszystkie błędy „konsumpcjonizmu”. Dziecko zdąży w tym czasie zbankrutować, dostać finansowe „drugie życie” i sprawdzić na własnej skórze, że oszczędzanie ma sens. 14 dni x 10 zł = 140 zł. Na taki dodatkowy wydatek muszą się przygotować dorośli (lub 280 zł, jeśli codzienne kieszonkowe wynosi 20 zł) i taka jest cena bezcennego doświadczenia dla założeniu, że posiłki i obowiązkowe lody raz dziennie i tak fundują rodzice, to można przyjąć, że maluch ma całkiem pokaźny budżet do przeznaczenia wyłącznie na swoje potrzeby. Nie może go jednak wykorzystać w pierwszy dzień, więc musi się nauczyć odraczania przyjemności. Jeśli chce sobie kupić coś drogiego, musi codziennie oszczędzać małe kwoty. To z kolei zmusza go do analizy, czy kolejny zakup jest absolutnie niezbędny, czy może warto go odpuścić. Takich rozterek nie ma, jeśli wydaje pieniądze swoich rodzic widzi, że dziecku pieniądz szybko się „rozchodzi”, może wdrożyć zabawę w rodzinny „bank”. Jak to może wyglądać? Wystarczy powiedzieć dziecku: „To, czego nie wydasz dziś ze swojego wakacyjnego kieszonkowego, możesz zdeponować u mnie, a jutro dostaniesz złotówkę więcej. A pojutrze już cztery złote więcej. A za trzy dni… I tak dalej. Dziecko, jeśli umie liczyć, szybko dojdzie do wniosku, że zarządzanie pieniędzmi nie polega wyłącznie na ich wydawaniu, ale też na szukaniu okazji, by je takich wakacji może być dwojaki. Pierwszy scenariusz jest taki, że dziecko kupi sobie kilka niepotrzebnych rzeczy i wyda wszystko, co „zarobiło”. Drugi, że dziecko tak skupi się na oszczędzaniu i analizie wydatków, że większość pieniędzy przywiezie do domu. I wtedy należy mu się potężna nagroda, biorąc pod uwagę jak gigantycznej presji marketingowej był w każdym momencie poddawany młody, niedoświadczony przecież też: Wygodniej się nie da? Kieszonkowe wypłacane dziecku przez… BLIKCzytaj też: Konto w banku, bankowa aplikacja mobilna i karta płatnicza, czy… pachnąca gotówka wypłacana do ręki? Naukowcy mówią, że dziecko musi „czuć piniądz”Praca u podstaw, czyli jak sprawić, żeby w twojej rodzinie pieniądze nie były tematem tabuJak w każdej dziedzinie jednak, także w finansowej edukacji dzieci, kluczem do sukcesu są: konsekwencja i systematyczność. Jeśli na co dzień rodzic nie będzie podejmował żadnych działań, to taki jednorazowy wakacyjny zryw może się okazać niewystarczający. Edukacja finansowa to towar deficytowy w naszym systemie szkolnictwa. Uczymy dzieci o rozmnażaniu pierwotniaków, analizujemy wspólnie co na myśli miał autor wiersza, każemy wykuć na pamięć głębokości jezior i oceanów, a nie dbamy o ich praktyczne przygotowanie do życia w świecie rodzica spada zatem obowiązek podjęcia takich działań, żeby dzieci wyrosły na świadomych konsumentów, którzy będą trzymać się z daleka od kredytów-„chwilówek”. Jak się za to zabrać? To temat na osobny, obszerny artykuł, a może nawet i książkę, ale zasygnalizujemy dziś kilka podstawowych elementów, które warto wdrożyć od najmłodszych to nie jest temat tabu. Trzeba w domu otwarcie o nich rozmawiać, odpowiadać na pytania, podpowiadać, analizować, doradzać. Nie ma co chronić dziecka przed „okrutnym, materialistycznym światem”, prędzej czy później i tak się z nim zmierzy, więc lepiej, żeby było odpowiednio to bardzo dobra metoda na praktyczną naukę gospodarowania swoim budżetem od najmłodszych lat. Trzeba jedynie ustalić rozsądne zasady, żeby uniknąć problemu roszczeniowej edukacyjne. Nie ma ich zbyt wiele, ale można znaleźć wartościowe pozycje dopasowane do każdego wieku. Moment, gdy 7-letnia córka pyta w kiosku, czy fakt, że nie ma jej ulubionej gazetki, to problem zbyt małej podaży, czy za dużego popytu – rodzaju gry i zabawy, które oprócz wartości rozrywkowej, niosą za sobą także elementy edukacyjne. Planszówka „Monopoly Junior”, czy zgadywanka w stylu „potrzeba czy zachcianka”.Każdy z powyższych punktów jest ważny i ma istotny wpływ na odpowiedni rozwój naszego dziecka. Pamiętajmy jednak, że lepszy przykład, niż wykład. To, co dziecko widzi na co dzień, będzie oddziaływało znacznie mocniej, niż to, co do niego mówimy. Dlatego wakacyjne kieszonkowe może być tak istotnym doświadczeniem dla też: Ile trzeba zarabiać, żeby móc zacząć odkładać pieniądze? Ten dziwny stan, gdy masz zł pensji i… ledwo wiążesz koniec z końcemCzytaj też: Masz w piwnicy nieużywany wózek dziecięcy? Albo łóżeczko? Możesz na nim zarabiać. „AirBnB do obsługi dzieci”Czytaj też: Jak nauczyć dziecko obchodzenia się z pieniędzmi? Konto w banku czy skarbonka?Jakie książki polecamy na wakacje, żeby dodatkowo zmotywować się do wakacyjnego kursu domowych finansów?>>> Arkadiusz Błażyca – „Kot Biznesik, jak pewien zwykły kot został biznesmenem”.>>> Sylwia Wojciechowska – „Julek i dziura w budżecie”.>>> Max Skorwider, Boguś Janiszewski – „Ekonomia. To, o czym dorośli Ci nie mówią”.>>> Maciej Samcik – „Moje pierwsze kieszonkowe”
Piosenki dla dzieci po angielsku są zawsze zabawne, wesołe i łatwe do zapamiętania przez pociechę. Szybko przekonasz się, że angielskie piosenki o jesieni momentalnie wpadają w ucho! Dzięki temu nauka języka angielskiego nie będzie kojarzyła się maluchowi ze smutną koniecznością, ale raczej z ekscytującą przygodą i fajną [Intro] Tak nie jest Nie słuchaj tego 2005 [Zwrotka 1] Jadą auta, policja jedzie i karetka Betoniarka, dwa motory, helikopter Jedzie pociąg, quad, koparka To na kodach co wpisałem To ściągnięte jakieś nowe (khe) W ogóle nic mnie z tego zachęca (siup) Bo i tak zabiorę rower Bo i tak zabiorę rower Bo i tak zabiorę rower Bo po mieście lubię szybko Samochodem wyścigowym A po górach lubię mocno Samochodem terenowym Jak po wodzie chcę popływać Motorówkę sobie biorę Tylko nie jedź tym pociągiem Co jeździ po jednym torze Pytasz mnie, czym jeździsz wszędzie Wiem, że nie ma lepszej gry Wpisuj koda, ja ci podam K-G-G-G-D-K-P [Zwrotka 2] Poduszkowcem mam zasuwać Tutaj taka duża plansza Poduszkowiec jest najlepszy Poduszkowiec nawet lata Tak naprawdę ci nie powiem Co jest lepszym samochodem Wiem, że patrzysz, ale spadaj Jak wpisuję, to zasłaniam Nagle latam w górę, w niebo Nawet mogę strzelać z tego W ogóle się nie wysiliłem Pytasz mnie, jak to zrobiłem Nie mów mi, że jestem cham (tutaj może być zatrzymanko, i) No dobra, wpisuj młody (he) R-O-C-K-E-T-M-A-N (już) R-O-C-K-E-T-M-A-N już wakacje sa za nami - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Poeta, człowiek, który wie wszystko, anioł sceniczny. Ale także zajęty sobą i zmagający się z demonami neurotyk. Jaki był Jonasz Kofta? PANI: W tym roku minęła 33. rocznica śmierci pana ojca. To pan odebrał telefon z dramatyczną informacją o wypadku w klubie SPATiF-u, gdzie Jonasz Kofta zakrztusił się podczas obiadu i w konsekwencji nieprzytomny trafił do KOFTA: To był przełom stycznia i lutego 1988 roku. Czas ogólnie dość nieprzyjemny. Miałem 14 lat i fatalistyczny stosunek do tego, co dzieje się z ojcem. Jonasz pisał sobie kronikę nadchodzącej śmierci. W jakimś sensie przygotowywał się do niej. Widać to po tym, co pisał i jak żył przez ostatnie dwa lata. Historia wypadku w SPATiF-ie jest mroczna i dziwna. Zmieniła się w anegdotę, choć tak naprawdę jej kluczowych elementów nigdy nie udało się potwierdzić. Nie ma świadków. Był tam tłum ludzi, ale nikt niczego nie w szpitalu dawali nadzieję?Mówili po prostu „czekamy”. Jak rozumiem, chodziło o moment, kiedy wyłączą podtrzymujące życie maszyny. Sytuację mógł zmienić jedynie cud, a te, jak wiadomo, zdarzają się rzadko. Nie byłem w stanie myśleć w kategoriach nadziei. W ten sposób dosyć wcześnie dotarła do mnie nieprzyjemna wiedza o życiu, pozbawiająca zbędnych złudzeń na przyszłość. Często wspomina pan ojca?Lubimy o nim rozmawiać z mamą. Ostatnio wspominaliśmy jego chłopięcą spontaniczność. Kiedy podjął jakąś decyzję, czuł potrzebę, żeby ją natychmiast zrealizować. Wpadał na pomysł, że pojedzie z kolegą nad morze, i od razu wsiadali do pociągu. Mnie też zdarzały się takie spontaniczne pomysły, ale zawsze miałem podejrzenie, że robię coś głupiego. Wszystko z powodu samokontroli, której Jonasz był całkowicie pozbawiony. Zachcianki-impulsy sprawiały, że nie trzymały się go pieniądze. Przykład – skoro wybieramy się na wakacje do Zakopanego, polećmy samolotem do Krakowa, a z Balic na Krupówki – Kofta wspomina, że nie można było mu powiedzieć, że ma na sobie coś ładnego. Od razu zdejmował i oddawał. Nie chodziło więc tylko o własne zadowolenie, ale też o przyjemność robienia przyjemności lubił się czuć jak czarodziej, który coś fajnego wyciąga z kapelusza. Miał w sobie coś z dorosłego dziecka. Przepadał na przykład za graniem na wyścigach konnych, ale po to, żeby się emocjonować, a nie dla wygranych. Wyścigi były wtedy jedynym miejscem w Warszawie, gdzie legalnie można było się oddać hazardowi. Śmietanka towarzyska się tam zbierała i kolegowała z podejrzanym elementem. Bywałem tam w towarzystwie taty i typków w skórzanych kurtkach. Człowiek bez odrobiny dziecka w sobie jest skazany na smutne życie. Jonasz miał go w sobie sporo – to jeden z kluczy do jego poezji. Kiedy ukazała się pierwsza biografia Jonasza „Jego portret” Piotra Derlatki, znalazł pan tam coś, czego pan o ojcu nie wiedział?W trakcie pisania autor informował nas o różnych odkryciach. Wiele z nich uznałem wtedy za ciekawe i zaskakujące. Na przykład to, że ojciec tak wcześnie przepowiedział sobie karierę – w wieku 16 czy 17 lat wiedział, że chce być artystą. Ja, będąc nastolatkiem, nie wiedziałem o sobie kompletnie nic. Jonaszowi może ułatwiło wybór to, że w 1955 roku rozpoczął naukę w liceum plastycznym w Poznaniu, które stanowiło enklawę koloru w bardzo mało kolorowych czasach. Był wtedy zagubionym młodym człowiekiem przerzucanym między rodzicami, którzy się rozstali, i jak rozumiem, mającym poczucie, że nie jest kochany i nie ma domu. Ta szkoła stworzyła mu doskonałe warunki do rozwoju. Dowiedział się, kim jest, kim chce być, i dostał solidną porcję akceptacji, która była mu w życiu bardzo zaskoczenia?To, że jako młody człowiek pisywał listy. Autor biografii dotarł do pierwszej wielkiej miłości Jonasza i jego wspaniałych listów do niej. Natomiast ja dostałem od niego w życiu dwie pocztówki. Wprawdzie w latach 70. i 80. jeszcze pisało się listy. Sam w czasach przed komputerowych dużo ich pisałem i lubiłem to, ale Jonasz widocznie wyczerpał się w tym zakresie w młodości. W książce znalazły się informacje o wielu naszych dalekich przodkach, o których nie miałem zielonego pojęcia. Żyłem w przekonaniu, że te dokumenty spłonęły w czasie wojny. Jak się okazało, myliłem się. Teraz wiem, że pochodzę z rodziny kupców żelaznych, właścicieli ubojni oraz inżynierów. Ta myśl jest zabawna i niepokojąca jednocześnie. Nie wiedziałem też, że Jonasz w pierwszych latach kariery kabaretowej z powodu paraliżującej tremy bał się występować. Koledzy musieli go wypychać na scenę. W mojej pamięci to już był anioł sceniczny, z tym esprit, którego nie można się nauczyć. Stał się nim mimo ograniczeń – nie miał nadzwyczajnej dykcji ani wybitnego słuchu. Uświadomiłem sobie też, że nigdy nie widziałem Jonasza na scenie na żywo. Jest to dziwne, ale nie aż tak, jak mogłoby się wydawać. Lata 80. nie były dobrym czasem w jego życiu. Mało występował, najczęściej to były chałtury poza Warszawą. Takich sukcesów jak przez całe lata 70. już nie odnosił. Poza tym myślę, że nie miał szczęścia…Co to znaczy?Zbiegły się w jego życiu niekorzystne okoliczności. Najpierw ciężka choroba, nowotwór ślinianki pokonany dużym kosztem zdrowotnym. Leczenie wprawdzie uratowało mu życie, ale skazało go na chorobę popromienną. Oprócz wyciętych węzłów chłonnych i ślinianek, miał spaloną skórę z jednej strony twarzy. Dla artysty występującego na scenie to dramat. Dodatkowo był to czas rewolucji rockowej. Popularne zespoły nie stawiały na artyzm, a estetyka rockowo-punkowa podkreślała niedoskonałość, a nawet brak umiejętności. Co mi się zawsze podobało, ale Jonaszowi nie. Żałuję, że nie zdążyłem się z nim o to pokłócić. W latach 80. nawet festiwale, które wcześniej były wielkimi spektaklami, stawały się z wolna synonimem obciachu. To go męczyło, szukał dróg ucieczki. Oprócz artystycznych były też inne formy eskapizmu, jak alkohol. W latach 80. nawet festiwale, które wcześniej były wielkimi spektaklami, stawały się z wolna synonimem obciachu. To go męczyło, szukał dróg ucieczki. Oprócz artystycznych były też inne formy eskapizmu, jak alkohol. Alkohol pojawił się w jego życiu wcześnie…Pierwszy raz na odwyk alkoholowy trafił w wieku 18 lat. Potem przez jakiś czas nie pił. I znowu zaczął. Jego relacja z alkoholem rozwijała się falami. Pił wtedy, kiedy mu było źle. W związku z tym po wydarzeniach 1968 roku, które, jak sadzę, mocno go zdołowały, pił strasznie. Jego ojciec odchodził od zmysłów. A potem przez całe lata 70., kiedy miał się dobrze i odnosił sukcesy, nie pił w ogóle. Gdy pod koniec lat 70. zaczął znowu, to jeszcze nie było niebezpieczne. W każdym razie jemu wydawało się, że nad tym panuje. Osoby z chorobą alkoholową miewają tego rodzaju iluzje. A potem zachorował i jak wypisano go ze szpitala po naświetlaniach, prawdopodobnie uznał, że choroba w każdej chwili może wrócić. I że już nie ma żadnego powodu, żeby się kontrolować. Wiem też z relacji jego znajomych i przyjaciół, że miał poczucie winy. Męczyło go, że nie dba o rodzinę, zawodzi jako ojciec i mąż. Nie wiedział, jak się wydostać z tej matni, a inni nie wiedzieli, jak mu pomóc. Wtedy nawet słowa „depresja” się nie używało, nie mówiąc już o wiedzy, jak pomagać osobom nią dotkniętym. W przypadku Jonasza wszyscy skupiali się na chorobie alkoholowej, a tymczasem, moim zdaniem, ona była wtórna wobec jego depresyjnych leczył się?Chodził do psychiatry, jadł psychotropy, ale bez jakiegoś racjonalnego planu, bez właściwej diagnozy. Stan Jonasza widać doskonale w tym, co pisał. Wtedy zaczął budować wokół siebie czarną legendę. To, co pisał, jest depresyjne i mroczne. O uciekaniu, ciemności, śmierci… Powoli zamykał się we własnym go pan pamięta ze swojego dzieciństwa?Jonasz obłożony książkami. Bo czytał wiele książek naraz. Nie był wybrednym czytelnikiem – pochłaniał to, co mu wpadło w ręce. Absolutnie wszystko go interesowało. To taki stan, w którym, jeśli pod ręką nie ma książki, czyta się etykiety na słoikach, napisy na papierosach i skład pasztetu podlaskiego. Oboje z mamą zarazili mnie miłością do literatury. Taką na śmierć i życie. Nauczyłem się czytać i pisać, gdy miałem cztery lata. Na początku pisałem cyrylicą – byłem dumnym posiadaczem rosyjskiej książeczki z bajkami i te litery podobały mi się bardziej niż alfabet łaciński. W końcu musieli mi przerywać czytanie i zaganiać do spania oraz chować przede mną książki niewłaściwe, które i tak znajdowałem. „Sztukę kochania”, „Seks partnerski”, „Raz w roku w Skiroławkach” czy „Żywoty pań swawolnych” znałem, ale nic z nich nie czułym ojcem? Wiersz, który napisał z okazji pana narodzin, jest pełen się mną opiekował, kiedy byłem bardzo mały. To on był od kąpania, przewijania… Dość nietypowe jak na tamte czasy. Później miał bardziej tradycyjny pomysł na bycie ojcem – jego rolą było zarabianie pieniędzy. I rzadko wychodził poza ten schemat. Miał momenty, kiedy przypominał sobie, że powinien być ojcem, i próbował być stanowczy. Zaczynał się wtedy interesować, do której klasy chodzę… (śmiech) Albo kiedy zasiedziałem się u kolegi na osiedlu, szedł mnie zgarnąć. Zbliżał się zamaszystym krokiem wściekły, że został oderwany od ważnych spraw. Już podchodził do mnie, żeby mnie zbesztać, nabierał powietrza i… rezygnował. To mnie śmieszyło. Ojcowie kolegów też nie byli zbyt czuli i nie poświęcali dzieciom zbyt wiele uwagi. A ja byłem na dodatek dzieckiem artysty wędrownego, którego często nie było, a kiedy był, odsypiał noce, podczas których był człowiekiem renesansu…Niektóre rzeczy robił znakomicie, ale bywał też zabawnie bezradny. Jego polszczyzna była doskonała, na leśmianowsko-tuwimowskim najwyższym poziomie. Malował, choć uważam, że poetą był lepszym niż malarzem. Nie rozwinął tej umiejętności może dlatego, że był tego świadomy. Kiedy po liceum zdawał na ASP, w polskiej sztuce wciąż dominował jeden kierunek malarstwa – kapizm, który okazał się dość banalny. Myślę, że to mu się nie podobało. Potem poznał i przyjaźnił się z wybitnymi twórcami, jak Jerzy Duda-Gracz czy Waldemar Świerzy. Powrócił do malowania w latach 80., gdy szukał formy wyrazu dla swoich czarnych emocji. Nie wiadomo, jak jego sztuka by się rozwinęła, gdyby dostał od losu więcej umiejętności nie posiadał?Nie umiał pisać na maszynie, nie prowadził samochodu, śrubek nawet nie próbował przykręcać. Tak zwane męskie umiejętności były mu obce. I nie miał z tym problemu. Co też jest ciekawe, bo w tamtych czasach wymagano od mężczyzn, żeby mieścili się w wyciosanym siekierą męskim wzorcu. Planowanie i organizacja nie były jego mocną stroną. Dowód osobisty wyrobił dopiero, gdy miał 29 lat. Wtedy wszyscy używali kalendarzy. Zachował się kalendarz Jonasza z 1970 roku, ambitnie prowadzony do połowy był ze swojej fotograficznej talent w naszej sytuacji cywilizacyjnej nie ma już znaczenia. Dzisiaj możemy pomóc pamięci, korzystając z zasobów sieci. To powoduje, że nie musimy zapamiętywać. W czasach Jonaszowych zdarzali się ludzie z nadzwyczajną pamięcią. Współcześnie ostatnim takim człowiekiem jest Jan Gondowicz, encyklopedysta, pisarz i publicysta. Ostatni polihistor, czyli człowiek, który wie wszystko. Do tego lepszy od Google’a, bo z poczuciem humoru. Jonasz też wiedział wszystko i lubił się tym popisywać. Chciał uchodzić za najmądrzejszego w pomieszczeniu. Jonasz wiedział wszystko i lubił się tym popisywać. Chciał uchodzić za najmądrzejszego wpomieszczeniu. Potrzebował publiczności?Zdecydowanie. To się czasami bardzo przydawało. Koledzy traktowali Jonasza jak ostatnią deskę ratunku w urzędzie cenzury, gdzie kontrolowano teksty kabaretowe. Potrafił skomplikowaną, erudycyjną wypowiedzią, jakkolwiek pozbawioną sensu, zrobić cenzorowi wodę z mózgu. Mnie to trudno zrozumieć – jestem człowiekiem o prywatnym usposobieniu i każde zgromadzenie ludzkie jest dla mnie za duże. Słabo się nadaję na człowieka o znanym nazwisku. Gdy mnie filmują, zaczynam się pocić, drapać i przestaję myśleć. W sytuacjach oficjalnych, kiedy trzeba zabawiać publiczność, tracę kontenans. Ale mam – jak słyszałem – podobny do Jonasza głos oraz podobnie chodzę i gestykuluję. Jestem mocniej zbudowany. Mógłbym go na rękach nosić – był słusznego wzrostu, lecz szczupły. Stefan Friedmann mówi, że Jonasz mógł jedynie żałować, że nie jest wysokim ich poczucie humoru. Jonasz był najlepszy w żartach sytuacyjnych. To pokazuje anegdota o jego wizycie u lekarza, kiedy dowiedział się, że ma nieżyt żołądka. Zawołał wtedy: „Jak nieżyt, jak Żyd”. Mama natomiast jest anegdotystką, zbiera historie i pięknie je opowiada. Mam trochę jednej i drugiej umiejętności. Ale trudno ich używać na co dzień, dzisiaj ludzie mają przytłumione poczucie humoru i słabo rozumieją ironię. Podobnie jak Jonasz realizuję się w małych formach – gdy coś zaczynam pisać, to mi się szybko kończy. Ale ojciec porywał się na dłuższe twórczość dramatopisarska pozostaje niedoceniona. Znowu zabrakło szczęścia. Bo „Wojna chłopska” to naprawdę niezła sztuka. Dramatów, które Jonasz napisał sam, nie ma tak wiele – musical „Oko”, wspomniana „Wojna chłopska”, nigdy niewystawiana sztuka „Wątroba faraona” i utwór słowno-muzyczny „Historia żołnierza”. Wszystko inne pisał z kimś. Do większej formy potrzebował kogoś do Stefan Friedmann, z którym tworzył „Dialogi na cztery nogi” czy „Fachowców”. Potrzebował sparingpartnera: kogoś, kto go przytrzyma przy pracy i będzie publicznością?Bardzo prawdopodobne, że tak właśnie było. Chociaż warto dodać, że w tych audycjach ich spontaniczność jest wypracowana. To nie improwizacja, ale kontrolowana literacka robota. Niczego podobnego w Polsce nie napisano. Te słuchowiska są unikatowe, oparte na surrealistycznym purnonsensie, który potem Polacy dostali dopiero od Monty Pythona. Dzisiaj nie mamy rdzennej kultury humoru, co nie oznacza, że humoru nie ma – wystarczy zajrzeć do mediów społecznościowych. Do tego do konsumpcji współczesnej kultury trzeba znać angielski. Wtedy to dopiero ma to nie było niezbędne…Jonasz nie znał żadnego innego języka, choć wydawało mu się, że zna. Tylko Ireneusz Iredyński mówił gorzej po angielsku niż on. Ojciec miał doskonałą pamięć, więc łatwo przychodziło mu udawanie, że język obcy zna. Lubił wrzucać do piosenek makaronizmy – tu coś z rosyjskiego, tu z francuskiego, tam z angielskiego, łaciny czy włoskiego. To ciekawe, że jedni ludzie mają talent lingwistyczny, inni nie mają, a jeszcze inni potrafią udawać, że go posiadają. Większość ludzi, którzy go znali, nie miała pojęcia, że Jonasz nie zna języków, którymi się posługuje w zamknięty w szufladzie z napisem „estradowiec”. Brakuje powszechnej świadomości, że był niezwykłym to powszechne zjawisko. Dlatego tak bardzo ucieszyłem się z Nagrody Nobla dla Boba Dylana. Pomyślałem wtedy, że to wyróżnienie dla wszystkich, którzy przez lata uchodzili za tekściarzy, czyli poetów drugiej kategorii. Jonasz, podobnie jak Dylan, miał tę rzadką cechę, że potrafił pisać dla wszystkich. Był zrozumiały dla odbiorców, którzy na co dzień z poezją nie obcują, a jednocześnie nie spłycał w tym celu przekazu. To maestria językowa. Bo pisać trudną poezję jest łatwo – wiem po sobie. W XX wieku nie mamy wielu poetów z taką łatwością zejścia na poziom odbiorcy i mówienia rzeczy skomplikowanych. Tak pisali Tuwim, Gałczyński, Szymborska… Już Leśmian jest za trudny dla przeciętnych użytkowników języka polskiego. Jonasz nie znał żadnego innego języka, choć wydawało mu się, że zna. Tylko Ireneusz Iredyński mówił gorzej po angielsku niż on. Ojciec miał doskonałą pamięć, więc łatwo przychodziło mu udawanie, że język obcy zna. Czy Jonasz zdawał sobie z tego sprawę?Nie wiem. Ale kiedy mówił o sobie, że jest tekściarzem, to była raczej możemy się też tego dowiedzieć z wywiadów, których sam w tych wywiadach od rzeczy, mądrzy się, zasłania słowami. Prasa w PRL-u była czymś innym – zazwyczaj stanowiła część aparatu opresji, a przeważnie była sztywna i koturnowa. Jonasz się tak najeżał, że zza kolców nie dało się nic zobaczyć. W każdym razie ja nie znam faceta, który się wypowiada w tych mając niecałe 46 lat…Był jeszcze młodym facetem. Uświadomiłem to sobie, kiedy sam stałem się dojrzały. Dzisiaj jestem od niego starszy. Byłem 14-latkiem, kiedy zmarł, i nasze kontakty dopiero mogły stać się partnerskie. Wielu ważnych rozmów nawet nie pan odpowiedzi na te niezadane pytania w jego wierszach?Im jestem starszy, tym więcej rozumiem z jego twórczości i wyborów życiowych. Tych dobrych i tych niedobrych. Rozumiem, więc nie mam mu za złe. Jego się nie dało nie lubić. Nawet jak robił Kofta (1942–1988) - poeta, dramaturg, satyryk, piosenkarz i malarz. Urodził się na Wołyniu w rodzinie żydowskiej. Najpierw mieszkał we Wrocławiu i w Katowicach, gdzie jego ojciec zakładał rozgłośnie radiowe. Potem w Poznaniu, tam też uczęszczał do Liceum Plastycznego im. Piotra Potworowskiego. Studiował na ASP w Warszawie. Występował w kabaretach Hybrydy i Pod Egidą. Nagrywał audycje dla radiowej Trójki. Jest autorem wielu znanych piosenek, „Jej portret”, „Pamiętajcie o ogrodach”, „Autobusy zapłakane deszczem”.Piotr Kofta - syn Jagi i Jonasza Koftów. Urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia socjolog. Dziennikarz, krytyk literacki, pisarz. Autor książek „Bura małpa” i „Piękne wieczory”. Tekst piosenki Letnie wibracje. Amelka. Teraz wakacje letnie wibracje gdzie spędzisz czas nie jeden raz. Może na wyspie lub na pustynie może tak w góry a może morze. Już słychać piski letnie mistrzynie polecą wióry impreza na dworze. Słońce opala ja na to pozwalam bez przedłużania tu wjeżdża Hania. Hania. Nasze wakacje zbliżają się wielkimi krokami. W tym roku urlop spędzimy nad polskim morzem (a gdzie dokładnie? – pisałam Wam TU). Mimo, że wyjeżdżamy za około miesiąc, to już dziś postanowiłam zrobić listę niezbędnych rzeczy, które warto ze sobą zabrać (gdy na wakacje wybieramy się z dziećmi). Zdecydowałam, że podzielę się nią z wami <3 Mimo, że my zostajemy w Polsce, to być może wy lecicie za granicę, dlatego ujęłam w tej liście także rzeczy, które przydadzą się w samolocie (wspominając przy tym nasze wakacje z Aleksem w Grecji, które zobaczycie TU – jej aż zatęskniłam!), a także o czym nie powinniśmy zapomnieć, gdy podróżujemy z niemowlakiem. Niektóre propozycje wydadzą się wam zbyt oczywiste, ale serio gdy już przychodzi dzień pakowania, to lepiej mieć taką listę, bo to co oczywiste, już takie nie jest ;-) ABC pakowania – czyli co zabrać na wakacje z dziećmi dokumenty książeczkę zdrowia dziecka zaświadczenie o ubezpieczeniu zdrowotnym jeśli przekraczamy granicę, to musimy pamiętać o paszporcie dziecka lub jego dowodzie osobistym ubrania i buty na cieplejsze i chłodniejsze dni strój kąpielowy lub pieluszki do pływania sandałki, klapki higiena: szczoteczka i pasta do zębów mydło lub płyn do kąpieli szampon ręcznik grzebień nożyczki do paznokci wilgotne chusteczki krem przeciw odparzeniom troszkę proszku i płynu do prania apteczka leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, przeciwzapalne (np. Nurofen, Paracetamol) termometr, sól fizjologiczna do nosa (np. Disnemar) sól fizjologiczna w ampułkach (do przemywania oczu, w przypadku dostania się piasku) aspirator do nosa (np. Nosefrida)/zapas chusteczek żel na ukąszenia (np. SIO) żel na dziąsła (np. Dentinox N) krople na brzuszek (np. Espumisan) preparat na biegunkę (np. Smecta, Tasectan) woda utleniona wapno w syropie jałowe gaziki i plastry probiotyk – podawać też na tydzień przed wyjazdem (np. Dicoflor w kapsułach – nie trzeba trzymać w lodówce) maść na poparzenia (słoneczne) – w razie „wu” (np. Alantan Plus) na słońce i owady okulary słoneczne nakrycie głowy krem do opalania z filtrem, najlepiej wodoodporny balsam po opalaniu środki przeciw komarom i kleszczom na plażę zabawki do piasku/piłka plażowa/dmuchamy basenik ręczniki plażowe koc/mata piknikowa woreczek na brudne pieluszki i inne śmieci namiot plażowy (przydatny jeśli dziecko śpi jeszcze w ciągu dnia) bidon na picie/pudełka na przekąski opaskę z danymi (pomocna w sytuacji, gdy dziecko się zagubi) CO zabrać do samolotu, gdy podróżujemy z dzieckiem woda w butelce (niezbędna przy startowaniu i lądowaniu) smoczek/żelki (by nie zatykały się uszy) coś do chrupania (paluszki,herbatniki) bajki/gry na telefonie lub laptopie i książeczki cienki kocyk (w razie snu dziecka) nawilżone chusteczki woreczek na brudne pieluszki i inne śmieci ubrania na zmianę (w razie wu) CO zabrać na wakacje z niemowlakiem wszystko co wyżej +: mleko w proszku, butelkę i termos (jeśli nie karmimy piersią) kaszkę gotowe dania dla niemowląt – słoiczki (tylko na 1-sze dni, bo resztę kupimy na miejscu lub maluszek będzie jadł co my) plastikowe sztućce, kubeczek, talerzyk jednorazowe pieluszki pieluszki tetrowe i flanelowe podręczny przewijak żel na ząbki (np. Dentinox N) nianię elektroniczną wózek/nosidło Generalnie dla dziecka zabieramy „pół domu” ;-)) a jak jest u Was? – o czymś zapomniałam? NASZE WAKACYJNE HITY – gadżety, akcesoria, które umilają nam lato! 1. Opaska informacyjna nadgarstkowa dla dziecka (jeśli dziecko zniknie ci z oczu, nigdy nie pozostanie anonimowe) 2. Koc piknikowy/mata La Millou – pokazywałam go TU 3. Namiot plażowy Beaba (skutecznie zabezpiecza przed szkodliwymi promieniami UV) – pokazywałam go TU 4. Składana wanienka turystyczna Beaba – pokazywałam ją TU 5. Bambusowy otulacz La Millou (w trakcie upałów materiał utrzymuje temperaturę niższą od otoczenia). Pokazywałam go TU 6. Poduszka Baby Bamboo Pillow La Millou (ze względu na mały wymiar można jej używać wszędzie!) 7. Śliniaki jednorazowe Helmi Baby 8. Bidon Skip Hop 9. Termos Skip Hop (można w nim transportować zarówno ciepłe jak i chłodne dania) 10. Kubek niewysypek Skip Hop (koniec z okruchami w samochodzie i na dnie torebki) 11. Torba na lunch z termoizolacją Lassig 12. Pudełko śniadaniowe Lassig 13. Dwustronny kapelusz Lassig 14. Majteczki do pływania z pieluszką Lassig (wszyta pieluszka magazynuje wilgoć nie wypuszczając tym samym płynu na zewnątrz) 15. Spodenki do pływania Lassig 16. Koszulka do pływania Lassig (posiada filtr UV 50+ dzięki czemu zabawy w wodzie są naprawdę bezpieczne) 17. Czapka z daszkiem Lassig (z długą osłoną opadającą na szyję i kark) 18. Trójkątna chustka La Millou 19. Sandały Nike Sunray Protect 20. Emulsja ochronna z filtrem SPF 50 Pat&Rub 21. Okularki Beaba (elastyczny i wyjątkowo trwały plastik) 22. Wagon z akcesoriami do zabawy w piasku (zestaw niezbędnych zabawek do piasku) – uwielbiam go! 23. Zestaw do zabawy w wodzie i piasku (nie zawiera Ftalanów oraz Bisfenolu – A.) 24. Worek na brudne pieluchy (z dzianiny PUL – dzięki temu izoluje wilgoć i wszelkie zapachy) 25. Sportowa torba Lassig (wyposażona w kieszenie, które pozwolą łatwo posegregować rzeczy) 26. Kosmetyczka Lassig (lubię podzielone akcesoria higieniczne na użytkowników, więc każdy ma swoją kosmetyczkę) 27. Kosmetyczka z lusterkiem Lassig 28. Plecak baby Skip Hop (zapina się go na specjalny klips – dziecko nie jest w stanie zrzucić plecaka z ramion) 29. Nakładka na sedes Beaba 30. Wanienka Flexi Bath Stokke (lekka, przenośna, składająca się na płasko) 31. Niania elektroniczna z video V-tech. Pokazywałam ją TU. * klikając na nazwę produktu przeniesiesz się do sklepu, gdzie możesz przeczytać więcej, sprawdzić cenę, kupić dany produkt. ** jeżeli szukacie zabawek marki i jesteście z Poznania – to zajrzyjcie koniecznie do Bebe Oli. Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Juz wakacje sa za nami ,Edward Pałłasz. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Juz wakacje sa za nami ,Edward Pałłasz. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
Polskie wakacje wcale nie są szczególnie długie w porównaniu z resztą Europy. Ale też nie bardzo krótkie. Mieścimy się w średniej pod względem długości letnich wakacji oraz pod względem liczby dni nauki w ciągu roku. Jednym różnimy się od większości europejskich państw – nie mamy jesiennych ferii, które w wielu krajach są na przełomie października i listopada i pozwalają dzieciom i nauczycielom złapać oddech. Krócej niż większość odpoczywamy w Boże Narodzenie, za to nasze ferie zimowe są wyjątkowo długie. W większości krajów europejskich rok szkolny zaczyna się na początku września, w niektórych startuje już w sierpniu. Najwcześniej – w Danii, Niemczech i Finlandii. Kraje południowe rozpoczynają rok szkolny nieco później – około połowy września. W części państw rok szkolny jest krótszy dla tych uczniów, którzy zdają kończące etap nauki egzaminy. Najwięcej dni “roboczych” w ciągu roku szkolnego mają Duńczycy i Włosi, zaraz po nich Czesi i Szwajcarzy. Duńczycy, choć są rekordzistami pod tym względem, mają też tygodniowe ferie jesienne, bożonarodzeniowe, zimowe i wiosenne – czyli odpoczywają od nauki mniej więcej co dwa miesiące. Jednak duńskie letnie wakacje są jednymi z najkrótszych w Europie – rok szkolny zaczyna się już w połowie sierpnia. Z kolei Włosi, którzy mają podobnie dużo dni nauki w ciągu roku, mają długie wakacje letnie, ale bardzo niewiele śródrocznych przerw w nauce. Niemieccy uczniowie, podobnie jak Duńczycy, mają jedne z najkrótszych wakacji letnich w Europie – 6 tygodni i początek roku szkolnego na początku sierpnia. Jednak w ciągu roku szkolnego mają aż pięć większych przerw w nauce, a liczba dni nauki u nich jest porównywalna z polskim kalendarzem roku szkolnego. Śródroczne przerwy w nauce są wpisane w szkolny kalendarz w różny sposób. Jedna jednak występuje we wszystkich europejskich krajach – to przerwa bożonarodzeniowa. W większości państw trwa ona dwa tygodnie. Z kolei ferie zimowe w większości państw trwają tydzień, zaś w Polsce mamy aż dwa tygodnie. Za to wiosenna przerwa w nauce w wielu krajach jest dłuższa niż u nas. Ferie jesienne mają uczniowie większości państw europejskich, trwają one zwykle tydzień. W Polsce takiej przerwy w nauce nie ma, a wielu nauczycieli sygnalizuje, że bardzo by się przydała, bo pod koniec października widać już zmęczenie intensywną nauką u uczniów. Są oczywiście jeszcze dni wolne związane z państwowymi i kościelnymi świętami. Każdy kraj/region ma swoje. Wolne od szkoły w takich przypadkach różnie się układa – czasami to tylko jeden dodatkowy dzień odpoczynku, a czasami jeden dzień święta tworzy nam czterodniowy “długi weekend”. Jak organizuje swój rok szkolny Finlandia, której system edukacji uważany jest za najlepszy na świecie? Rok szkolny rozpoczyna się już w pierwszej połowie sierpnia, ale kończy też wcześnie – na początku czerwca. Letnie wakacje są więc długie, dłuższe niż w Polsce i wielu innych krajach, tyle że przesunięte w czasie. Po dwóch miesiącach nauki Finowie mają kilkudniową przerwę jesienną. Ferie bożonarodzeniowe trwają u nich 2 tygodnie – zaczynają się przed wigilią i kończą ok. 7 stycznia. Na przełomie lutego i marca jest tydzień ferii zimowych, potem czterodniowa przerwa wielkanocna. Jest też kilka jednodniowych przerw świątecznych w ciągu roku – w listopadzie, w grudniu, w maju i czerwcu. Liczba dni nauki w ciągu roku jest zbliżona do tej, jaką mamy w Polsce. Każde państwo układa swój kalendarz roku szkolnego po swojemu. Widać zależności klimatyczne, ale nie tylko klimat reguluje czas pracy i odpoczynku. Różne są potrzeby, tradycje i przekonania i trudno zadowolić wszystkich. Długie letnie wakacje sprawiają wielu rodzicom kłopot, bo dzieciom trzeba zapewnić opiekę, a dorośli nie mają tak długich urlopów. Kolonie i obozy kosztują, nie każdego na nie stać, a na wakacje u babci i dziadka też często nie można liczyć, bo pokolenie seniorów ma własne obowiązki zawodowe. Badania przeprowadzone w USA mówią też o tym, że podczas dłuższej przerwy w nauce uczniowie zapominają część wiedzy nabytej w ciągu roku szkolnego. Ale odpoczynek od nauki jest niezbędny. Nauczyciele i rodzice obserwują wyraźne objawy zmęczenia u dzieci podczas długich okresów nauki. Ferie jesienne mogłyby być dobrym rozwiązaniem. W dyskusji wokół artykułu “Takie wakacje należy zlikwidować” na naszym fanpage’u głosy rodziców i nauczycieli były rozmaite, wiele osób poruszyło istotne kwestie, które pokazują, że organizacja roku szkolnego jest związana z innymi dziedzinami życia, nie tylko szkolnego. “Ja bym chętnie skróciła wakacje letnie na rzecz dwóch tygodni przerwy na przełomie października i listopada (wtedy wszyscy mają już spadek formy) i kolejne wiosną”. “To oznacza, że dzieci będą mniej zmęczone, bo będą mieć również krótsze okresy pracy. Dla rodziców to wygodniejsze, bo łatwiej o dwa urlopy po 2 tygodnie, niż o jeden miesięczny, bo łatwiej wysłać do babci/cioci na tygodniowe wyjazdy parę razy w roku, niż na długie wakacje na jeden raz, bo łatwiej sfinansować kolonie i półkolonie jeśli nie trzeba ponieść całości kosztów w ciągu dwóch miesięcy wakacji”. “Ja od lat uważam że rok szkolny powinien być podzielony na trymestry. Przerwa dłuższa na święta Bożego Narodzenia zamiast ferii zimowych oraz przerwa wiosenna wydłużona koło Wielkanocy i troszkę krótsze wakacje letnie. Mówię to jako nauczyciel i matka. Pod koniec wakacji już jest zmęczenie odpoczynkiem 🙂 a w roku szkolnym przerwy co chwila jak to jest w przypadku świat i zaraz ferii zimowych rozbijaja pracę. A w drugim semestrze to już w ogóle praca jest poszatkowana. Czego się nie zrobi z klasą do Bożego Narodzenia to już potem ciężko…” “Mieszkam w Londynie i mam 2 dzieci i sama widzę po moich dzieciach, ze akurat to rozwiązanie krótszych a częstszych przerw naprawdę działa. Kiedy zaczynaja mieć tzw. spadek formy akurat jest half term. Ładują baterie i wracają do szkoły. Nie twierdze absolutnie, ze system jest tu idealny ?, ale akurat to bardzo mi i moim dzieciom sie podoba”. Ale nie wszyscy są tego zdania, wiele zależy od różnic i potrzeb indywidualnych: “Mojemu synowi po przerwie w szkole jest bardzo źle. Ciężko mu wrócić do obowiązków i nauki, nie może się skoncentrować jest bardzo rozbity. Po świętach, przerwie z powodów egzaminów, majówce było bardzo źle…” “Jako osoba uprawiająca sporty zimowe – rodzic i nauczyciel, bardzo mnie cieszy możliwość wyjazdu w sezonie, aby owe sporty uprawiać”. “Cieszę się, że moje dzieci będą miały długo wolne od szkoły pełnej stresu, sprawdzianów, porównywania i wiecznego udowadniania że nie są wielbłądem. Że będą mogły w spokoju poszukać swojego “ja” w oddaleniu od całej, niezwykle krytycznej, społeczności szkolnej”. “Dzieci powinny mieć więcej odpoczynku w trakcie toku szkolnego a krótsze wakacje. Tylko że przy zmieniającym się klimacie dzieci w szkołach bez klimatyzacji mówiąc kolokwialnie – gotują się”. Zorganizowanie 2 miesięcy wakacji dla dzieci bywa wyzwaniem i logistycznym, i finansowym dla rodziców. Z drugiej strony nie każdy szkolny budynek może zapewnić komfortowe warunki na upały. Z trzeciej – krótsze wakacje i więcej śródrocznych ferii pozwoliłyby odpocząć i zachować większą efektywność. Z czwartej… Potrzeb, pomysłów i argumentów jest wiele. Nie oznacza to, że mamy od razu wprowadzić zmiany wzorując się na rozwiązaniach niemieckich, duńskich czy włoskich. Warto jednak sprawdzać w dyskusji, co rzeczywiście jest problemem i szukać rozwiązań. Niektóre z nich z pewnością można by wprowadzić w skali szkoły, nie czekając aż nasze problemy rozwiąże ktoś z ministerstwa.
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Juz wkacje sa za nami szybko zbiegly letnie dni. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Juz wkacje sa za nami szybko zbiegly letnie dni. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków. DO SZKOŁY CZAS I. Już wakacje są za nami szybko zbiegły letnie dni jesień staje przed oknami jesień puka już do drzwi. Ref: Do szkoły czas, do szkoły czas Wrześniowy wstał poranek do jasnych sal, do szkolnych klas wracamy roześmiani. II. Znowu, cię witamy szkoło bo nauki nigdy dość w szkole naszej jest wesoło i ciekawych rzeczy moc Ref: Do szkoły... III. Choć zbyt dużo figli może każdy chciałby płatać tu, ale się uczymy dobrze bez jedynek i bez dwój. Ref: Do szkoły...opr. Januariusz Bizoń 5SRm.
  • 173k2cgtt4.pages.dev/61
  • 173k2cgtt4.pages.dev/82
  • 173k2cgtt4.pages.dev/4
  • 173k2cgtt4.pages.dev/25
  • 173k2cgtt4.pages.dev/32
  • 173k2cgtt4.pages.dev/77
  • 173k2cgtt4.pages.dev/14
  • 173k2cgtt4.pages.dev/67
  • już wakacje są za nami szybko zbiegły letnie dni piosenka